53
Rocznik Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej • Rok 11 (2013) • Zeszyt 3
Problematyka konfliktów międzynarodowych.
Z refleksji badacza
Szczególnie niebezpieczne konsekwencje niosą ze sobą retoryka i me-
taforyka polityczna, praktycznie zawsze wprowadzane do podręczników
historii (M. Ferro). Przedstawiona w nich antropomorfizacja „narodowego
ciała”, występującego w postaci narodu/nacji/państwa, przejmuje kontro-
lę nad emocjami czytelnika (całkowicie zgodnie z przeznaczeniem takiego
zabiegu). On/ona/ono obraża się, cierpi, wojuje, jest wstrząśnięty(a), prze-
żywa stratę itp. Samo językowe uosobienie wydarzeń historycznych jest
wyrazem (rzadko jednak dostrzeganym przez czytelnika) bardzo szczegól-
nych właściwości tej społeczno-politycznej cielesności.
Weźmy jeden z losowo wybranych rosyjskich podręczników szkolnych
do historii XIX wieku (2012 rok): „gwałtowna
penetracja Zakaukazia przez
Rosjan niepokoiła nie tylko Turcję, ale również Persję”; „zwycięstwo pod
Karsem zmniejszyło gorycz wywołaną klęską na Krymie”; „chłopi oczeki-
wali w napięciu carskiego dekretu o zniesieniu prawa pańszczyźnianego”;
„Turcja, zachęcona poparciem Anglii, na wszystkie propozycje odpowiada-
ła albo odmową, albo aroganckim milczeniem” itp. Żeby sprawiedliwości
stało się zadość, należy zaznaczyć, że we współczesnych rosyjskich szkol-
nych podręcznikach takie sformułowania są o wiele rzadszym zjawiskiem
niż w sowieckich, ale zupełnie obejść się bez nich, jak widać, nie można.
Ostatecznie, w odniesieniu do różnych państw i oddzielnych grup społecz-
nych tworzy się zestaw konkretnych skojarzeń związanych z charakterysty-
ką ludzkiej natury: rządzący i narody nieświadomie dla uczniów nabierają
dobrych i złych przymiotów,
cech usposobienia i charakteru, mających
dobrze znane właściwości: skłonność do oszustwa, zdrady, „nawyk” mani-
pulacji sojusznikami, zwyczaj niewypełniania obietnic w stosunku do po-
konanych wrogów, okrucieństwo względem słabszych itp. W roli ofiary,
nosiciela szlachetnej misji, reprezentanta sprawiedliwych roszczeń i obrońcy
interesów słabszych i uciskanych (zazwyczaj mniejszości) występuje tylko
i wyłącznie własna Ojczyzna.
Wreszcie wspomnieć wypada o jeszcze jednym z dalece niepełnego ze-
stawienia wariantów interpretacji, który nie wydaje mi się co prawda szcze-
gólnie adekwatny, ale umożliwia wyeliminowanie szeregu niespójności
o charakterze metodologicznym. Czy nie słuszniejsze wydaje się odejście
od rzeczywistości geopolitycznej, rozumianej (zgadzam się, dosyć archa-
icznie)
jako geograficzno-klimatyczna, a także historyczna konieczność?
Nie w sensie nieuchronności losu, ale obarczenia pewnymi określonymi
parametrami i warunkami, w których przychodzi rozwijać się danemu na-
rodowi, a w kontekście polityczno-państwowym – nieprzerwanie rozsze-
rzać swoje terytorium. Istnieje pewna określona konsekwencja rozwoju
społeczno-ekonomicznego, skorelowana z wektorem orientacji polityki za-
granicznej. I w tym sensie źródłem konfliktu między Polakami a Rosjanami
są nie tylko różnice
form politycznych, wzorców kulturowych, ale nawet
subtelnie zasygnalizowana przez Czesława Miłosza w Rodzinnej Europie
54
Rocznik Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej • Rok 11 (2013) • Zeszyt 3
Maria Leskinen
różnica między „głównym okresem historycznym”, odciskającym w naro-
dowej pamięci swoistą „pieczęć”, odzwierciedlającym „wyjątkowość” każ-
dej cywilizacji (narodu).
Zderzenie interesów Polski i Rosji wynika z określonego funkcjonowania
„organizmów” państwowych. Rozwijając tę metaforę, można stwierdzić, że
organizmy te żyją, wchodzą w interakcje ze światem zewnętrznym, chorują
i umierają zgodnie z prawami natury, określającymi ich budowę, strukturę
i metabolizm. Podobieństwo polskich i rosyjskich organizmów państwo-
wych zawiera się w tym, że na różnych etapach historycznych posiadają one
ambicje imperialne, ale okresy te nie pokrywają się chronologicznie. Etapo-
we rozbieżności sprawiają, że poziom konfliktu
we wzajemnych stosunkach
wzrasta: kiedy „Polska” decyduje się rozszerzyć swoje granice na wschodzie,
Rosja daleka jest jeszcze od idei szlacheckiego patriotyzmu, a dwa wieki póź-
niej dzieje się na odwrót – Imperium Rosyjskie czasów Piotra Wielkiego,
rosnąc w siłę, zdołało połączyć ideał szlacheckiej służby carowi z oddaniem
władzy i Ojczyźnie, a oświecona szlachta Rzeczypospolitej w dalszym ciągu
przeciwstawiała się tendencji zmierzającej do jej osłabienia.
Napoleon obudził nadzieje na odbudowę państwowości polskiej (któ-
re zresztą były bardzo bliskie realizacji) w tym samym czasie, kiedy rosyj-
ska potęga pokonała w uczciwej walce armię cesarską i miała pełne prawo
przysługujące zwycięscy, by nie dyskutować na równych
prawach z poko-
nanymi o tzw. kwestii polskiej. W konsekwencji imperium, jeszcze bardziej
przybierając na sile, zmieniło charakter swojego istnienia. Ani Imperium
Rosyjskie, ani Rzeczpospolita Obojga Narodów nie działały w interesie „wol-
ności narodów”, niezależnie od tego, jakie szlachetne deklaracje znajdowa-
łyby się w ich cywilizacyjnych arsenałach. Kiedy państwo tłoczące się na
lądzie potrzebuje uzyskać dostęp do morza, to z czyimi interesami skłon-
ne jest się liczyć? Nadmorskich narodów? Wolnych miast? A może skłonne
jest brać pod uwagę niedostatek środków do budowy floty i ofiary ludzkie?
Przez to wszystko przechodziły i Rzeczpospolita,
i Imperium Rosyjskie na
określonym etapie swojego rozwoju. Mniejsze narody i terytoria przez nie
zamieszkane zmuszone zostały do przyjęcia pozycji ofiary swoich dużych
i chciwych sąsiadów. Polska nie liczyła się z „obiektywnymi historycznym
interesami” Białorusi i Ukrainy; agresorem wobec tych samych ziem obec-
nie nazywa się również Rosję. Jednak przemilcza się kwestię prawdopodo-
bieństwa istnienia innych strategii w odniesieniu do tych terytoriów. Czy
w ogóle była możliwa jakakolwiek alternatywa działania?
Jednak, jak każde uogólnienie, i ta interpretacja wydaje się dość kontro-
wersyjna. Mniej wątpliwości zawiera inna: relacje Polaków i Rosjan należy
rozpatrywać na różnych poziomach i etapach interakcji. Wieloczynniko-
wość i mozaikowość – być może kosztem sztywnej klasyfikacji i schema-
tyczności – dadzą zdecydowanie dokładniejszy obraz.
Jestem przekonana,
że uogólnienia w skali nacji i narodów co najmniej nie odpowiadają rzeczy-